ks. Paweł Broński

  1. W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
  2. Amen.
  3. Pan z wami.
  4. I z duchem twoim.

 

WPROWADZENIE

 

Jak co roku w Niedziele Palmową, Niedzielę Męki Pańskiej, chcemy odprawić nabożeństwo Drogi Krzyżowej. To tradycja w naszym mieście, ale tradycja z powodu obostrzeń sanitarnych, spowodowanych epidemią, już po raz drugi musiała zostać zmieniona. Pozostajemy w kościele, ale nasze myśli biegną na ulice naszego miasta, po których niegdyś wędrowaliśmy w procesji, dźwigając ciężki krzyż. Od roku nie wędrujemy, a przemykamy po ulicach, codziennie dźwigając niewidzialne krzyże; krzyże choroby i powikłań pochorobowych, krzyże niepewności o zdrowie i byt, krzyże smutku po stracie bliskich, krzyże samotności, lęku, czy depresji.

Nasze myśli biegną do kalwaryjskich dróżek, które tak dobrze znamy. Do tych na pratulińskich i kodeńskich błoniach, do tych na Wałach Jasnogórskich i w Kalwarii Zebrzydowskiej. Wreszcie do tej pierwszej, najznamienitszej, jerozolimskiej, po której stąpał przed wiekami nasz Zbawiciel. Może i twoje plany zostały pokrzyżowane tak, jak moje, gdy zapisany na pielgrzymkę do Ziemi Świętej, musiałem z niej zrezygnować, gdy na całym świecie został ogłoszony stan epidemii.

Ufam, że marzenie spełni się w przyszłości, ale może nie trzeba nigdzie wyjeżdżać, bo Chrystus dźwiga krzyż wraz z nami i chodzi dziś po siedleckich ulicach, jak niegdyś po jerozolimskich?

            Pójdźmy więc z Chrystusem Jego i naszą Drogą Krzyżową. Weźmy swój krzyż, czymkolwiek by on nie był i z wiarą zaśpiewajmy:

 

„Kiedy cierpienie, kiedy zwątpienie

Serce ci na wskroś przepali,

Gdy grom się zbliża, pośpiesz do krzyża,

On ciebie wesprze, ocali.”

 

 

 

STACJA 1 – Pan Jezus skazany na śmierć

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

Naczelnik Piłat, który trafił do katolickiego „Credo”, choć nie wiedział co to prawda, poszedł na współpracę z arcykapłanem Kajfaszem. Przewodniczący Sanhedrynu zapewniał Piłatowi święty spokój w buntującej się (bo okupowanej) prowincji, a Piłat gwarantował żydowskiej wierchuszce zachowanie jej statusu społecznego. Święty spokój rzymskiego prefekta został jednak naruszony, bo oto postawiono przed nim dwóch skazańców: Jezusa Chrystusa, jedynego Sprawiedliwego na tej ziemi, który przyszedł z Nieba, aby oddać swoje życie na okup za wielu i… Barabasza, człowieka występnego, który wszczynał burdy i odebrał komuś życie. Piłat, jako wytrawny polityk, rozpisał przyspieszone wybory, aby tłum mógł demokratycznie zdecydować: „Którego z tych dwóch chcecie, żebym wam uwolnił, Chrystusa czy Barabasza?”

Na kogo bym zagłosował, gdybym tamtego poranka, w Wielki Piątek, znalazł się na dziedzińcu Piłata? Wbrew pozorom to pytanie jest wciąż aktualne, tyle że urna wyborcza znajduje się dziś nie na piłatowym dziedzińcu, lecz w moim… sumieniu. Jestem za życiem, czy przeciwko niemu? Za nierozerwalnością małżeństwa, czy za rozwodami? Za rodziną, czy za związkami partnerskimi? Czy kocham Kościół, jako wspólnotę odkupionych grzeszników i mistyczne Ciało Chrystusa, czy atakuję hierarchię, którą utożsamiam z Kościołem, a może i cieszę się w duchu, że „dobrze im tak”, gdy są podpalane i dewastowane kościoły?

Co dzień, co godzinę i w każdej minucie dnia Chrystus staje przed trybunałem mojego sumienia. Staje przede mną jako droga, prawda i życie. Niestety obok widzę też Barabasza, który jest uosobieniem zła, kłamstwa i śmierci. Gdy wybieram świat bez Boga, funkcjonowanie po swojemu oraz wolność, którą ostatecznie mylę z samowolą, popełniam grzech, a serce woła „Uwolnij mi Barabasz!” Tyle, że krzyżyk postawiony przy nazwisku Barabasza jest Krzyżem, zgotowanym Chrystusowi. Zgrzeszyć to nie tylko złamać któreś przykazanie. Zgrzeszyć to złamać Bogu serce.

 

Modlitwa:

 

Panie Jezus, wiele razy w moim życiu wybrałem nie Ciebie, lecz Barabasza. Nie jestem w stanie odmienić tej decyzji, chyba że upadnę do Twoich stóp, aby błagać o Twoje przebaczenie. Tak trudno jest przyznać się do winy i podjąć pokutę. Tak trudno jest chodzić w Twoim, Jezu, towarzystwie i nie wstydzić się tego. Proszę, daj mi mądrość, bym zawsze wybierał życie oraz męstwo, bym się wyboru Ciebie nigdy nie zapierał.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

 STACJA 2 – Pan Jezus bierze Krzyż na swe ramiona

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

Święty Jan Paweł II w swoim liście skierowanym do ludzi w podeszłym wieku, napisał, że to oni są „strażnikami pamięci zbiorowej”. Ludzie starsi, posiadający długie życiowe doświadczenie, rozumieją głębiej i więcej. Patrząc w przeszłość potrafią też przewidzieć przyszłość. Oni już wiedzą, jakie konsekwencje mają takie, a nie inne wybory.

Starzec Symeon, który był człowiekiem prawym i pobożnym, wyczekiwał pociechy Izraela, a Duch Święty spoczywał na nim, rzekł do Maryi, „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą”. Prorocza wizja właśnie się wypełniła, gdy Chrystus „przyszedł do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”. Jako symbol sprzeciwu świata wobec Jego życiodajnego posłania, ludzie dali Mu Krzyż, w którym jedna belka jest umieszczona w „sprzeczności” lub w „sprzeciwie” wobec drugiej belki. Chrystus jednak przemienił znak sprzeciwu w znak odkupienia i pomnik Miłości. Krzyż jest symbolem zbawienia, ponieważ jego ramiona są rozpostarte aż do nieskończoności, aby objąć w miłosnym uścisku całą ludzkość.

Co jest moim krzyżem dzisiaj? Co krzyżuje moje plany? Brak zdrowia, wyczerpująca praca, alkoholizm męża, obojętność rodziny i sąsiadów, bieda materialna, nałogi, samotność, niezrozumienie w małżeństwie, bezrobocie, niepowodzenia w realizacji zamierzonych planów, a może stan epidemii i kolejne lockdown’y? Jak długa może jeszcze być ta lista?

Wiem już, że nie warto marnować energii na stawianie pytań „dlaczego”, „dlaczego ja”, „co z cierpieniem niewinnych”? Jedynym sensownym pytaniem jest to: „jak cierpieć?” Bezmyślnie, głupio, bezowocnie? Szarpać się, złościć, przeklinać swój los? Czy może cierpieć świadomie i sensownie, bo z Tobą, Panie Jezu, łącząc swoje cierpienie z Twoim. Mądrość Kościoła, zawarta w pieśni, podpowiada mi: „Gdy cię skrzywdzono, albo zraniono lub czyjeś serce zawiodło. O, nie rozpaczaj, módl się, przebaczaj, krzyż niech ci stanie za godło.”

 

Modlitwa:

 

Wiem, Panie Jezu, jak powstają krzyże. Twoja wola jest belką pionową, a moja wola jest belką poziomą. Gdy kładę moją wolę w poprzek Twojej woli, powstaje krzyż. Do tej pory, Panie Jezu, trudniłem się konstruowaniem krzyży, okazując nieposłuszeństwo Twemu świętemu Prawu i życiodajnemu Słowu poprzez obronę moich własnych, egoistycznych pragnień. Pomóż mi, abym już więcej nie budował Ci krzyży, lecz odtąd kładł belkę mojej woli wzdłuż belki Twojej woli, tworząc tym samym jarzmo, które zawsze będzie słodkie i ciężar, który będzie lekki.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA 3 – Pan Jezus upada po raz pierwszy

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

Nasz Zbawiciel trzy razy upadł na drodze ku wzgórzu Golgoty i również trzy razy był kuszony na pustyni. W ten sposób odpokutował za nasze potrójne upadki, spowodowane pokusami ciała, świata i szatana. Gdy przez czterdzieści dni pościł przed rozpoczęciem publicznej działalności, odbywając swego rodzaju rekolekcje zamknięte, zaczął odczuwać głód. Diabeł kusił Go najpierw w sferze cielesnej, sugerując Mu, żeby uczynił naturalną rzecz w sytuacji głodu, a mianowicie, aby boską mocą przemienił kamienie w chleb. Pan Jezus odparł, że „Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”.

Chleb jest symbolem wszystkiego, co zmysłowe: posiadania, rozkoszowania się życiem, chciwości, zmysłowości, seksualności. Szatan usiłuje wmówić człowiekowi, że najważniejszy jest „chleb”, czyli wszelkie formy konsumpcji. Niebezpieczeństwo nie tkwi w posiadaniu, ale w pysze. Człowiek mierzy wszystko posiadanymi dobrami. Sądzi, że o jakości i wartości życia decyduje ilość zgromadzonych dóbr, a wtedy pozostaje ślepym na innych.

Wiele razy również ja byłem kuszony do tego, by ulec żądzom mojej niższej natury, podczas gdy powinienem służyć duchowi. Wiele razy też upadałem, zgadzając się na podszepty ciała, zamiast odpowiedzieć na przynaglenia Łaski. Czyniłem to, co naturalne, zamiast czynić to, co nadprzyrodzone. Niestety za każdym razem przekonywałem się, że uleganie niższym impulsom zawsze pozostawia niedosyt tam, gdzie zdawało się je najbardziej zaspokajać oraz że żaden człowiek nie może żyć „chlebem” niższych żądz.

            Jestem istotą cielesno-duchową, więc mam także potrzeby w sferze ducha, lecz tak często je zaniedbuję. Osobista, codzienna, wytrwała modlitwa; niedzielna Eucharystia; wierność przykazaniom Dekalogu, życie w łasce uświęcającej na co dzień, rzetelne wykonywanie swoich obowiązków stanu; czynna miłość bliźniego; pielęgnowanie życia wspólnotowego, zwłaszcza w rodzinie oraz szczególna ekologia życia duchowego realizowana najpierw przez ochronę przed toksynami świata, a gdy jest taka potrzeba, przez sakrament Pokuty i Pojednania – oto katalog duchowych potrzeb człowieka.

 

Modlitwa:

 

Boże, gdy moim ciałem targają pokusy i gdy demon trzęsie nim z całej siły, pomóż mi trzymać w ryzach moje zmysły i pamiętać, że moje ciało jest świątynią Ducha Świętego. Pozwól mi, dzięki zasługom tego upadku Chrystusa pod Krzyżem, abym został ocalony od upadków ciała, dzięki Przenajświętszemu Ciału, które jest Chlebem Żywym i dzięki Przenajdroższej Krwi, która jest Winem Twojej Miłości.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA 4 – Pan Jezus spotyka swoją Matkę

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

Podczas wesela w Kanie Galilejskiej Maryja zauważyła brak wina i zakłopotanie gospodarzy. Poprosiła wówczas swojego Syna o interwencję. Na to On odpowiedział, że jeszcze nie nadeszła Jego godzina. Jednak pod wpływem Jej nalegania, uprzedził swoją godzinę i przemienił wodę w wino.

Godzina Chrystusa właśnie nadeszła. Wraz z Jego godziną wybiła też godzina Matki. W Kanie Jezus przemienił wodę w wino, a w drodze na Golgotę wino przemieniło się w krew. Oto podniosła godzina konsekracji, w której Maryja jednoczy się z cierpieniami swego Syna, aby ocalić świat od braku miłości i nieszczęsnego zakłopotania grzechu. Jest to godzina, w której wyobrażenie świata o miłości zostaje odwrócone, gdyż Syn wezwał swą Matkę do tego, by współcierpiała. „Miłość polega na tym, żeby dawać. Miłość ostatecznie polega na tym, żeby dać siebie. Nie zatrzymywać siebie dla siebie, ale posiadać siebie po to, żeby ciągle dawać siebie. To jest istota miłości.” – pisał ks. Franciszek Blachnicki. Nikt nigdy nie kochał Jezusa tak, jak Maryja. Dlatego nikt nigdy nie cierpiał za Jezusa i z Jezusem tak, jak Maryja.

Co Maryja dała Jezusowi na drodze krzyżowej, skoro sama nic nie miła? Dała siebie, swoją cichą, milczącą, pełną cierpienia, obecność. Jej jałmużną było współczujące spojrzenie, rozdarte serce i to, że była ze swoim Synem do końca.

Matka Boża jest też z nami; w doli i niedoli. Nazywamy Ją przecież Matką Bożą Nieustającej Pomocy. Choć niektórzy drwią, że to przesada, że mamy do czynienia z mariologią maksymalistyczną, to czy można inaczej? Na Jej miłość nie sposób odpowiedzieć inaczej; połowicznie; na „mocne trzydzieści procent”, lecz zawsze na maksa!

Mówi się, że Europa żyje i wychowuje się bez ojców, że mamy kryzys ojcostwa. A co się stanie, gdy odbierze się ludziom także Matkę? Czy Można żyć bez matki? Oj, można! Popatrz na domy dziecka, wioski dziecięce, czy uporczywe wysiłki pewnych środowisk, aby zezwolić na adopcję dzieci przez pary jednopłciowe. Wtedy na pewno dziecko będzie takie „szczęśliwe”!

A czy katolicyzm może funkcjonować bez Matki Bożej? Polska bez Tej, co jasnej broni Częstochowy? Bez ślubów jasnogórskich, bez pieszej pielgrzymki, bez wieczornego Apelu, gromnicy, majówki i różańca? O, nie!

 

Modlitwa:

 

Maryjo, najdroższa Matko, naucz mnie rozumieć, że Jezus powołuje do cierpienia tych, których kocha. Bądź ze mną w każdej sytuacji i nie pozwól mi wydrzeć z ręki różańca. Teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.
  3. I Ty, któraś współcierpiała
  4. Matko Bolesna, przyczyń się za nami.

STACJA 5 – Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść Krzyż Panu Jezusowi

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

Tym, którzy wydali wyrok na Jezusa nie chodziło tylko o śmierć, lecz żądali szczególnego rodzaju śmierci. Wołali przecież „Na krzyż z Nim!” Zależało im zatem, aby Chrystus zawisł na drzewie krzyża, który był znakiem sprzeciwu. Wyczerpanie i osłabienie Chrystusa, spowodowane torturami i drogą pod górę, mogło pokrzyżować ich plany i odebrać satysfakcję z patrzenia na tego, którego przebodli. Dlatego przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, aby Mu pomógł. Szymon, wracający z pola, widział w krzyżu tylko ciężar drewna i wstyd wzięcia udziału w makabrycznym widowisku. Nie widział, biedaczek, ciężaru grzechów tego świata, w tym własnych, które Zbawiciel dźwigał wraz z ciężką belką. Nie rozumiał też szansy odpokutowania za swoje grzechy i wzięcia udziału w realizacji dzieła zbawienia, dlatego był pomocnikiem przymuszonym i niechętnym. Jednak kilka minut spędzonych w towarzystwie Jezusa, a może Jego spojrzenie, podobne do tego, którym kiedyś Zbawiciel sprowadził na ziemię Zacheusza, odmieniły też podejście Szymona. Niewola została przemieniona w wolność, przymus przemienił się w miłość, a niechęć w posłuszne oddanie.

Ja też jestem Szymonem, bo kocham za mało. Ileż to razy mijam Cię, Chryste, dość obojętnie, bo spieszę się do pracy, wracam zmęczony z „roboty”, mam do załatwienia sprawy pilne, a umykają mi ważne. Nie usiłuje Cię nawet rozpoznać w twarzy żebrzącej Cyganki, w obliczu bezdomnego tułacza, w oczach żebrzącej o gesty miłości żony, w wyciągniętych rączkach dzieci, które proszą o mój czas dla nich. Najprościej odwrócić głowę, udać ślepego, wyłączyć telefon, rzucić żółte monety na tacę, odpalić jeden procent na Caritas, na Orkiestrę przekazać wspaniałomyślnie 5 złotych i paradować z serduszkiem na kurtce przez miesiąc.

To nie wystarczy, bo jałmużna musi kosztować, a nawet zaboleć. To za mało, bo miłosierdzie powinno być moją naturą. Św. Jan Paweł II mówił nawet o „wyobraźni miłosierdzia”. Miłosierdzie to postawa, dzięki której inni czują się obok mnie piękniejsi, lepsi, bezpieczniejsi. Miłosierdziem nie wolno też upokarzać. Miłość miłosierna pozwala pozostawić odpowiednią przestrzeń, w której mój brat i moja siostra mogą się swobodnie rozwijać. W dziełach miłosierdzia otrzymuje także ten, kto daje. Szymon z Cyreny ofiarował swoją pomoc, a co zyskał? Chyba o wiele więcej niż zaszczytne miejsce w piątej stacji drogi krzyżowej. Poznał Miłość Chrystusa.

 

Modlitwa:

 

Panie Jezu, daj mi zrozumieć tę wielką tajemnicę, że Krzyż przeraża tylko z daleka. Daj mi siłę, abym z odwagą brał swój krzyż codzienny i naśladował Cię, idąc po śladach Twoich stóp. Jak Szymon chcę oddawać się Tobie w słodką niewolę miłości.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA 6 – Weronika ociera twarz Panu Jezusowi

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

Tego strasznego dnia Weronika, z charakterystycznym dla kobiet przenikliwym spojrzeniem, wpatrując się w posiniaczoną, zakrwawioną i pokrytą kurzem twarz Skazańca, zobaczyła oblicze Boga. Z szacunkiem, ale i odwagą przyłożyła swoją chustę do twarzy Jezusa, by ulżyć Mu w cierpieniu. Co robisz, Weroniko? Przecież to cierpienie jest potrzebne, a nawet konieczne, bo ono zbawi świat. Okazujesz litość Temu, który z litości dla nas pozwolił oszpecić swoje oblicze, aby nasze podobieństwo do Boga, zeszpecone przez grzech, zostało przywrócone najpierw mocą ofiary krzyżowej, a później mocą Chrztu świętego, przez który zostaliśmy obmyci i zanurzeni w tajemnicy odkupieńczej śmierci Zbawiciela. Za swój szalony szturm przez szpaler żołnierzy otrzymałaś coś więcej niż fotografię Chrystusa. Otrzymałaś i Ty na nowo godność dziecka Bożego.

Po chrześcijanach wszyscy, nawet niewierzący, spodziewają się najpierw człowieczeństwa. Zanim będzie głoszona Ewangelia odbywa się kontakt człowieka z człowiekiem, a w tym spotkaniu jest oczekiwanie, że wyznawaną wiarę potwierdzą czyny pełne miłości, a nie obojętność.

Przecież jestem człowiekiem. Cywilizowanym i kulturalnym człowiekiem. Znam zasady dobrego wychowania, a nawet obecną etykietę sanitarną. Nie rozpycham się łokciami przy jedzeniu, nie przeklinam publicznie, znam się na kulturze picia różnych trunków, skończyłem dwa fakultety, opanowałem trzy języki, obsługuję programy komputerowe i mam konto na Instagramie. Czy to nie wystarczy?

Pamiętasz na co najbardziej czekałeś, gdy leżałeś w szpitalu? Pamiętasz, jak ważne było dla ciebie zauważenie przez innych twojego smutku, strapienia, łez, depresji? Wiesz dobrze, jaką wagę ma wtedy każde wypowiedziane słowo. A pamiętasz jak boli, gdy ktoś zapomni o twoich imieninach, przemilczy twój sukces lub ośmieszy przed ludźmi twój wysiłek?

„Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili i wy im czyńcie” – brzmi złota zasada chrześcijańskiego postępowania, a może… ludzkiego postępowania?

 

Modlitwa:

 

Panie Jezu, w dniu, w którym odrodziłem się na nowo z wody i z Ducha Świętego, znak Twego Krzyża został odciśnięty na mojej duszy. Pozwól, abym niczym Weronika, z pełnym odwagi szacunkiem, zawsze nosił Twój wizerunek, odbity nie na tkaninie, lecz na żywej tablicy mojego serca. Daj mi też łaskę bycia tak bardzo podobnym do Ciebie, aby inni ludzie mogli rozpoznać coś z Ciebie we mnie. Niech będą to przynajmniej śladowe skrawki Twojej Miłości.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA 7 – Pan Jezus upada po raz drugi

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

Podczas drugiego kuszenia na pustyni szatan prosił Pana Jezusa, aby zdał się całkowicie na Boga i nie myślał o sobie. „Rzuć się w dół, gdyż Aniołowie na rękach nosić cię będą”. Jezus odpowiedział: „Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego”, przypominając tym samym, że Bóg nigdy nie zbawia nas przeciw naszej woli, lecz jedynie wtedy, gdy współpracujemy z Jego łaską. To kuszenie pochodzi ze świata, który tak często zdaje się mówić, abym rzucił się w dół, na skały grzechu, abym zdał się na Boga, bo przecież Bóg jest miłosierny. Bóg ci przecież przebaczy, masz dużo czasu na pokutę, nie musisz nic robić, możesz dalej trwać w grzechu.

            Ileż to razy uległem takim podszeptom i takiemu sposobowi myślenia? Grzeszyłem zuchwale, spowiadałem się byle jak, niby postanawiałem poprawę i… znów upadłem.

A może upatrywałem przyczyn kolejnych upadków poza sobą, twierdząc że istnieje coś takiego, jak grzech pokoleniowy, że mam mnóstwo zranień, że to inni mnie takim uczynili, więc ja nie ponoszę winy? A może trwa jakieś przekleństwo, z powodu którego wciąż jestem nieszczęśliwy i ponownie upadam?

Błogosławieństwo jest tysiąc razy silniejsze, niż przekleństwo, Jezus mówił „nie będziecie więcej powtarzać, że ojcowie jedli cierpkie winogrona, a synom ścierpły zęby”, Chrzest święty zgładził we mnie nawet grzech pierworodny, a poza tym każdy ponosi personalną odpowiedzialność za swoje wybory i decyzje.

            Zamiast walczyć ze swoim egoizmem – wolę jednak rozwalić swoje małżeństwo; zamiast porozmawiać z rodziną lub przyjaciółmi – wolę włączyć telewizor lub wlać sobie radość do żył w postaci takiej czy innej chemii, zmieniającej świadomość; zamiast słuchać głosu dobrze ukształtowanego sumienia – wolę dokonać formalnej czy nieformalnej apostazji i pożegnać się z Kościołem, najlepiej uroczyście, w obecności Biskupa.

Tak trudno natomiast przyjść do Ciebie, Jezu, gdy mi ciężko, samotnie i źle. Wiem, mówiłeś „przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a ja was pokrzepię”, lecz ja dalej się łudzę, że ten świat da mi szczęście, za którym tak bardzo tęsknię.

 

Modlitwa:

 

Drogi Zbawicielu, przez Twój drugi upadek odpokutowałeś za mnie nadmierną miłość wobec świata i za wiele przypadków, w których nadużyłem Twojego miłosierdzia oraz cierpliwości, jako wymówki dla popełnienia kolejnego grzechu. Uwolnij mnie od ducha tego świata. Pozwól mi dostrzec, że nic mi nie da, jeśli zyskam cały świat, a zatracę moją duszę. Ratuj mnie, Jezu, gdy tonę.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA 8 – Pan Jezus pociesza płaczące niewiasty

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

„Czemu to widzisz drzazgę w oku swego brata, a belki we własnym oku nie dostrzegasz? Jak możesz mówić swemu bratu: Bracie, pozwól, że usunę drzazgę, która jest w twoim oku, gdy sam belki w swoim oku nie widzisz? Obłudniku, wyrzuć najpierw belkę ze swego oka, a wtedy przejrzysz, ażeby usunąć drzazgę z oka swego brata.” Grzechy i błędy innych znamy wyśmienicie, lecz dostrzec swoje ułomności jest już dużo trudniej. Ze wszystkich rzeczy na ziemi zdaje się, że najsłabiej znamy samych siebie, albo… znać nie chcemy.

            Pobożne płaczki żydowskie zlekceważyły nieco tę prawdę. Nie obawiały się ujawnić swych religijnych uczuć przed niepobożnym tłumem, widząc cierpiącego Chrystusa, którego być może kochały i któremu bardzo współczuły, lecz nie dostrzegły najważniejszego, że Chrystus cierpiał również za nie. Łączyły się z Nim w bólu i cierpieniu, lecz nie postrzegały siebie samych, jako przyczyny tego bólu. Tymczasem On wziął na siebie grzechy tych kobiet, moje grzechy, twoje oraz grzechy wszystkich ludzi na ziemi i zawołał „nie płaczcie nade Mną, płaczcie nad sobą”, aby nam wszystkim uświadomić, gdzie leży źródło Jego cierpienia i męki.

Tym źródłem jest grzech. Mamy się z czego spowiadać przy tej stacji, my mężczyźni, bo potrafimy mocno uprzedmiotowić kobiety w imię naszego szowinizmu, egoizmu i nieuporządkowanej zmysłowości.

Mają się z czego spowiadać i kobiety, gdyż same wielokrotnie robią wszystko, żeby równouprawnienie oznaczało dziś równo-upodlenie; gdyż same wstydzą się i zapierają swojej kobiecej godności, poprzez wiele grzechów.

Nie czas i miejsce, by się użalać nad zniewieściałymi mężczyznami, którzy się wycofują z życia, ani nad kobietami, które „z byle kim nie tańczą”, a „naturę mają coraz bardziej samczą”. „To wszystko sprawił grzech, że ludziom jest ze sobą źle, bo zamiast dobrem przegnać Zło, dali się splątać jakąś grą. To wszystko sprawił grzech, że ludziom jest ze sobą źle, więc zamiast w swojej dumie trwać, spytaj sumienia jak się ma?”

 

Modlitwa:

 

Panie Jezu, pozwól mi dostrzec zależność między moimi grzechami a Twoją drogą krzyżową. Naucz mnie płakać nad Tobą jedynie z mojego powodu. Pozwól mi pojąć, że gdybym był mniej pyszny, to korona cierniowa mniej by Cię raniła; gdybym był mniej uparty, to Twój Krzyż byłby lżejszy, gdybym mniej grzeszył, to droga na Golgotę byłaby dużo krótsza.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA 9 – Pan Jezus upada po raz trzeci

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

Trzecie kuszenie Jezusa, było kuszeniem samego diabła, który domagał się, aby Pan Jezus upadł przed nim i oddał mu pokłon. W zamian obiecywał wszystkie królestwa na ziemi. (Nota bene to bardzo ciekawe: wszystkie królestwa do niego należą, czy dzieli się nie swoim?) Jezus mu odpowiedział: „Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz”.

W moim życiu było wiele sytuacji, w których zamieniłem bezcenny skarb Bożej łaski na zabawkę chwilowej przyjemności. Uwierzyłem w kłamstwo diabła i przehandlowałem wieczność za odrobinę czasu, a wolność dziecka Bożego za niewolę grzechu. Zawsze wtedy przekonywałem się, że diabeł jest kłamcą; obiecuje złote góry na łańcuszku, a daje świńskie pole i to bez strąków. Błądzić i upadać jest rzeczą ludzką, ale najgorszą, bo diabelską, jest w grzechu trwać i nie podnosić się z upadku.

Aby nie upadać za każdym razem, gdy przyjdzie pokusa, warto współpracować z łaską Bożą, wziąć do ręki tarczę modlitwy i ćwiczyć się na poligonie wstrzemięźliwości i postu.

Ojciec Piotr Roztworowski zachęcał, by nie dogadzać sobie, a Tadeusz Żychniewicz tłumaczył, że asceza jest po to, aby pies machał ogonem, a nie ogon psem! Niestety wciąż demon, sprzedawca śmierci, wodzi nas na pokuszenie, przedstawiając nam zło w opakowaniu dobra, a my dajemy się nabrać i zniewolić przez tak wiele słabości. Jeśli odpuszczę sobie piątkową wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych i nie będę poprzez post wypracowywać w sobie procedury na wypadek pokusy do grzechu, to jak sobie poradzę w obliczu o wiele silniejszych pokus? Muszę wypić, muszę zapalić, muszę to mieć, muszę ją/jego mieć… Nie, nie musisz. Jedyne co musisz, to być świętym, bo albo będziesz święty, albo będziesz nikim, jak mawiał ks. Piotr Pawlukiewicz.

 

Modlitwa:

 

Panie Jezu, ten trzeci upadek dowodzi, że upadam na skutek sideł, zastawionych przez szatana, lecz przez Twoje powstanie z upadku dałeś mi nadzieję, że z Twoją pomocą mogę ponownie wstać. W Twoich oczach moja dusza jest warta ocalenia, dlatego proszę Cię, pomóż mi ją ocalić.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA 10 – Pan Jezus z szat obnażony

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

Czy Pan Jezus został ogołocony przez żołnierzy z ubrań, czy raczej sam się ogołocił z chwały, przysługującej Bogu? Święty Paweł pisze w Liście do Filipian, że Jezus Chrystus „istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej”.

Hans Urs von Balthasar dopatruje się trzech momentów w historii zbawienia, w których Jezus sam się ogołocił z przysługującej Mu chwały, oddając się w ręce ludzi i pozwalając dysponować sobą, a wszystko to z miłości do człowieka i w posłuszeństwie Ojcu. Pierwszy moment to Wcielenie i Boże Narodzenie, w którym Bóg pozwolił rozporządzać sobą człowiekowi – Matce i człowiekowi – świętemu Józefowi. Drugi moment to właśnie śmierć na krzyżu, gdzie Chrystus, odarty z szat, wydał się w ręce ludzi, którzy Go przybili do Krzyża. Trzeci moment, to Eucharystia, w której nieustannie Chrystus, pod postacią Chleba, kładzie się na ołtarzach całego świata i wydaje się w ręce ludzi, ryzykując nawet profanację.

Bóg tak ufa człowiekowi, lecz człowiek nie ufa Bogu. Potrafimy się obnażyć przed drugim człowiekiem, czasami zupełnie obcym, zarówno fizycznie, jak i psychicznie, lecz tak trudno jest nam obnażyć prawdę o sobie przed Chrystusem w konfesjonale.

Jest jeszcze inny aspekt ogołocenia. Pewien ksiądz twierdził, że każdy kapłan powinien w swoim życiu co najmniej dwa razy wyzerować, to znaczy zbankrutować, ogołocić się, stracić wszystko, co materialne, by nauczyć się zaufania do Boga. Nie wiem, jak ta lekcja ma się do życia osób świeckich, ale wiem, że wciąż szukam zabezpieczeń, ochrony, akceptacji i bezpieczeństwa wszędzie i w każdym, tylko nie w Tobie, Jezu. Wybacz mi…

 

Modlitwa:

 

Panie Jezu, Ty ogołociłeś się zupełnie, dając nam Boskie życie i pragniesz, abym się nim napełnił. Pomóż mi pozbyć się samolubstwa i napełnić Twoją miłością, pomóż pozbyć się grzechu i napełnić Twoją łaską, pomóż uwolnić się od światowych pragnień i napełnij Twoim Duchem. Obnaż mnie ze światowych szat i ubierz mnie w białą i czystą szatę Chrztu świętego.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA 11 – Pan Jezus przybity do Krzyża.

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

„Wielokrotnie i na różne sposoby przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach przemówił do nas przez Syna”. Syn również przemawiał wiele razy i w różny sposób. Mówił do tłumów, ale wyjaśniał też swoje słowa w małym gronie; głosił Dobrą Nowinę w przypowieściach, ale wskazywał też wprost oportunizm, hipokryzję i zatwardziałość serca; używał naturalnych wzniesień, ale też akustyki jeziora, gdzie przemawiał z łodzi, należącej do Piotra.

Tym razem Chrystus chce przemówić z wyjątkowej ambony – ambony Krzyża. Tu także będzie mówił przy pomocy różnorodnych form, ale Krzyż był i pozostanie wymowny sam w sobie, nawet gdyby nie padły z jego wysokości żadne słowa.

Kaznodzieją jest Wcielone Słowo Boga, a grono słuchaczy to żołnierze, którzy rzucają losy o jego suknię; niewierzący, którzy przyszli rzucić parę bluźnierstw oraz wierni: Maryja, Maria Magdalena i Jan, czyli trzy rodzaje osobowości, które zawsze można spotkać przed amboną Krzyża. Te osobowości charakteryzuje kolejno niewinność, pokuta i kapłaństwo. Homilia składa się z siedmiu ostatnich słów Chrystusa. To słowa miłości i przebaczenia, skierowane najpierw do prześladowców: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”, następnie adresowane do grzeszników „Dziś jeszcze będziesz ze mną w raju”, aż wreszcie przeznaczone dla świętych: „Niewiasto, oto syn Twój”.

Chrystus, gdy przybito Go do Krzyża, choć pozornie nie mógł nic zrobić – zrobił najwięcej: zbawił człowieka. Święty Jan Paweł II napisał w książce „Przekroczyć próg nadziei” tak: „Aby człowiek uwierzył, że jest zbawiony przez Boga, musi zatrzymać się pod Krzyżem Chrystusa.”

A co to znaczy zbawić? Zbawić, to znaczy wyzwolić od zła. Nie tylko zła społecznego, takiego jak niesprawiedliwość, zniewolenie, wyzysk; nie tylko od chorób, katastrof, epidemii, klęsk żywiołowych i wszystkiego, co nazywa się nieszczęściem w dziejach ludzkości. Zbawić, to znaczy wyzwolić od zła radykalnego, ostatecznego.

 

Modlitwa:

 

Panie Jezu, oto staję pod Twoim Krzyżem. Pozwól mi zrozumieć, że nie potrzeba wiele czasu, aby uczynić mnie świętym, lecz potrzeba wiele miłości. Pozwól mi zrozumieć, że gdybym nigdy nie zgrzeszył, nie mógłbym nazywać Cię swoim Zbawicielem.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

STACJA 12 – Pan Jezus umiera na Krzyżu.

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

W upadku ludzkości współdziałały ze sobą trzy elementy: nieposłuszny mężczyzna – Adam, pyszna kobieta – Ewa oraz drzewo poznania dobra i zła. Pan Bóg wykorzystał te same trzy elementy, by przywrócić nam na nowo życie wieczne: posłusznego człowieka – Chrystusa, pokorną niewiastę – Maryję (nową Ewę) oraz drzewo, a właściwie drewno – dwie skrzyżowane belki.

Boże, jak Ty lubisz paradoksy. Chrystus na Krzyżu otrzymał to, na co ja zasłużyłem, abym ja mógł otrzymać to, na co On zasłużył. Oto umiera Dawca Życia, aby mógł żyć grzesznik i zabójca.

W tym momencie śmierć Chrystusa wydaje się jeszcze przegraną Boga i tryumfem Złego. Jego ludzie wykrzykną ostatnią pokusę „Zejdź z Krzyża” i zadrwią, że „Innych wybawiał, a siebie nie może wybawić”, ale to, co się właśnie stało, jest błogosławioną katastrofą. Ta śmierć jest dowodem Miłości Boga do człowieka. To jest najpiękniejszy komunikat, że nikt mnie nie kocha tak, jak Jezus.

O, jak pokorny jest Bóg! O, jak przedziwna łaskawość Jego dobroci dla nas! O, jak niepojęta jest Jego miłość; aby wykupić niewolnika, wydał swojego Syna!

 

Nic więcej przy tej stacji nie sposób powiedzieć. Chciejmy pomilczeć wspólnie wobec tej Tajemnicy wszechpotężnej Miłości.

 

(chwila ciszy)

 

Modlitwa:

Panie Jezu, w tym czasie beznadziei, naucz mnie lokować swoją nadzieję w Twoim Krzyżu. Pomóż mi, abym potrafił tak, jak Ty, stracić swe życie dla doczesności, aby przez najdziwniejszy z dziwnych paradoksów, ocalić je na wieczność.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

STACJA 13 – Pan Jezus zdjęty z Krzyża i złożony w ramionach Matki

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

Znasz zapewne to uczucie dyskomfortu, które pojawia się w dużych muzeach czy kościołach, gdy zwiedzający robią sobie zdjęcia ze znanymi dziełami sztuki albo zwołują się głośno? Tak bardzo pragniesz ciszy, chciałbyś popatrzeć na dzieło, odnaleźć własne słowa, które wyrażą to, co czujesz.

Takim dziełem sztuki, które wymusza milczenie jest „Pieta” Michała Anioła, znajdująca się w Rzymie. Dzieło, na widok którego zamieramy w bezruchu, które wymusza sakralne skupienie. Najświętsza Maryja Panna z nieżywym, nagim Chrystusem w ramionach. Maryja siedzi na szczycie głazu symbolizującego Kalwarię, a na kolanach trzyma Jezusa zdjętego z krzyża. Prawa ręka podtrzymuje syna, a lewa jest otwarta w geście prezentacji. Twarz Marii jest młoda, dziewczęca, spokojna.

Skoro rzeźba wymusza milczenie, to jakiej reakcji wymaga Tajemnica, która dokonała się niegdyś w Jerozolimie, a teraz jest przez nas rozważana w nabożeństwie Drogi Krzyżowej? Co czuła Matka, która trzymała na swych kolanach martwe i zimne ciało swojego Syna? Nie taki jest naturalny porządek świata, aby rodzice grzebali swoje dzieci.

Kiedyś w Betlejem Maryja trzymała na rękach nowonarodzonego Jezus, teraz trzyma na swych kolanach martwe Ciało trzydziestotrzyletniego Syna. „Mario czy Ty wiesz, kim naprawdę jest, maleńki Twój bohater? Mario czy Ty wiesz, że pewnego dnia, On rządzić będzie światem? Czy Ty wiesz, że to właśnie On, pokona grzech i śmierć? Dziecko śpiące w Twych ramionach na imię ma „Jam Jest”.

Oto teraz Chrystus „zasnął” na dobre w ramionach Matki, a Matka zamiast żalu do oprawców, zjednoczyła się z Synem nie tylko w cierpieniu, ale i w Jego miłości do nieszczęśliwych, z powodu grzechu, ludzi.

Pan Jezus w objawieniach, które otrzymał benedyktyński mnich z Irlandii, a które zostały spisane w książce „In sinu Jesu” mówił tak: „(…)W całym swym życiu kładź swoje ręce w dłoniach Mojej Matki i swoje serce w Jej sercu. Ona niczego innego nie pragnie, jak tego, by opiekować się tobą tak, jakbyś był jej jedyny synem.”

 

Modlitwa:

 

Panie Jezu, proszę Cię o łaskę trwania przy Tobie do końca tak, jak Twoja Matka. Daj mi siłę, abym nigdy nie zwątpił w Twoją Miłość, ani jej nie odrzucił. Maryjo, któraś była przy śmierci swojego Syna, bądź także ze mną do końca moich dni.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.
  3. I Ty, któraś współcierpiała
  4. Matko Bolesna, przyczyń się za nami.

 

STACJA 14 – Pan Jezus złożony do Grobu.

 

  1. Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste i błogosławimy Tobie.
  2. Żeś przez Krzyż i Mękę swoją świat odkupić raczył.

 

Chrystus urodzony w cudzej grocie, został pochowany w cudzym Grobie. W tej ostatniej posłudze, jak dziś mawiamy, wsławił się niejaki Józef z Arymatei, wielki jałmużnik, bo dla pobożnego Żyda, wierzącego w życie wieczne i przygotowanego na śmierć, oddanie własnego grobu z pewnością nie było łatwe. Przecież nie wiedział, że to tylko na trzy dni, nawet jeśli wierzył w ciała zmartwychwstanie. Pewnie sami mielibyśmy z tym nie lada problem, żeby użyczyć swojej cmentarnej kwatery, zwłaszcza zmarłemu na Covid-19, skoro nawet miejsca, w których przebywał chory starannie poddajemy dezynfekcji. Jeszcze tylko Nikodem, ten co przychodził do Jezusa nocą, przydźwiga ponad 30 kg pachnideł mirry i aloesu, żeby ofiarować swoją jałmużnę i wypełnić dobry uczynek co do ciała, który nakazuje umarłych grzebać.

Nasi przodkowie umieli myśleć o swojej śmierci i pogrzebie. Potrafili się do śmierci przygotować. Odkładali pieniądze na pogrzeb, trzymali w szafie odpowiedni strój i testament. Umieli swoją, czy swoich bliskich śmierć jakoś intuicyjnie przeczuwać. Wiedzieli kiedy i dlaczego wołać do umierających księdza i jak być na to spotkanie zaopatrzonym. Umieli sami ubrać zmarłego i zorganizować pogrzeb. Wiedzieli, co się pisze na szarfach pogrzebowych wieńców i nagrobnych tablicach. Rozumieli, że nie pisze się, iż „Bóg tak chciał”, bo Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz by się nawrócił i miał życie. Wiedzieli też, po co się chodzi na cmentarz i byli świadomi, że najważniejsza jest modlitwa za zmarłych, a nie pomnik z granitu.

Pan Jezus w jednej ze swych przypowieści ostrzega: „Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował?” Dwie rzeczy są więcej niż pewne, jak mawiał amerykański prezydent: śmierć i podatki.

Święty Jan Bosko proponuje, aby przeżywać jeden dzień w miesiącu tak, jakby to miał być ostatni dzień życia ziemskiego. Co chciałbym wtedy zrobić, mając świadomość, że zostało mi ostatnie 24 godziny? Do kogo bym zadzwonił, dokąd poszedł, z kim się spotkał? Memento mori, człowieku. Pamiętaj, że umrzesz…

 

Modlitwa:

 

Panie Jezu, w oczekiwaniu na radość Twojego zmartwychwstania, daj mi siłę znoszenia krzyża mojego codziennego zbliżania się do śmierci oraz krzyża przeżywania śmierci moich bliskich. Spraw, bym pamiętał nie tylko o profesjonalnym załatwieniu swoich ziemskich spraw, lecz o przygotowaniu serca na spotkanie z Tobą.

 

  1. Któryś za nas cierpiał rany.
  2. Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami.

 

ZAKOŃCZENIE

 

Panie Jezu Chryste, Ty nam powiedziałeś, że słowo Boże jest ziarnem. „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity. Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne.”

Jako ziarno życia wiecznego upadłeś na glebę przez Twoją śmierć w Wielki Piątek, lecz powstałeś w chwale do nowego życia w Niedzielę Wielkanocną. W ten sposób nauczyłeś nas, że chrześcijańskie życie polega na obumieraniu dla świata na Kalwarii czasu, aby stać się preludium do trwającej wiecznie Wielkanocy w Niebie.

Tego dnia, gdy przyjdziesz powtórnie, aby sądzić żywych i umarłych, dzierżąc w ręku sztandar swego Krzyż, jako znak zwycięstwa i pokazując swe rany, jako dowód miłości, pozwól, abym i ja mógł pokazać Ci mój krzyż, moje rany po grzechu, moje małe „nic” wobec Twojego wielkiego „wszystko”.

Naucz mnie kochać i tracić swe życie dla innych, kawałek po kawałku, minuta po minucie, talent po talencie, grosz po groszu, uczynek po uczynku. Ponieważ to jednak za mało, abym zasłużył na Niebo, obdarz mnie, proszę, łaską zbawienia, abym mógł, w dniu Twego przyjścia w chwale, usłyszeć z Twych ust najsłodsze wezwanie: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!” Amen.

 

W celu uzyskania odpustów, przyłączonych do nabożeństwa Drogi Krzyżowej, pomódlmy się w intencjach Ojca Świętego:

 

Ojcze nasz…

Zdrowaś Maryjo

Chwała Ojcu i Synowi…

 

 

BŁOGOSŁAWIEŃSTWO KOŃCOWE (kapłańskie)

 

  1. Pan z wami.
  2. I z duchem twoim.
  3. Niech was błogosławi Bóg Wszechmogący +Ojciec i +Syn i + Duch Święty.
  4. Amen.
  5. Idźcie w pokoju Chrystusa.
  6. Bogu niech będą dzięki.