Wyznanie wiary 24 IV

 W niedziele i uroczystości odmawia się po homilii wyznanie wiary (Credo). Nie jest ono w Eucharystii „ciałem obcym”, sztucznym dodatkiem, bo przecież cała Msza to jedno wielkie wyznanie wiary w tajemnicę Chrystusa. Credo to punkt kulminacyjny tego wyznania, ujęcie go w słowa, w określoną formułę. Credo jest pewnego rodzaju odpowiedzią ludu na słowo Boże usłyszane w czytaniach mszalnych i skomentowane w homilii, odpowiedzią analogiczną do uroczystej odpowiedzi „Amen” po początkowym pozdrowieniu celebransa. Tak jakbyśmy chcieli powiedzieć: „Tak, wierzymy w to, co usłyszeliśmy”. A zarazem jest to pewien wstęp do liturgii ofiary, która za chwilę się rozpocznie – tak jakbyśmy chcieli powiedzieć: „Tak, wierzymy w to, co za chwilę dokona się na ołtarzu”. Tak więc wyznanie wiary jest swego rodzaju klamrą spinającą liturgię słowa i liturgię ofiary.

Formuła Credo, którą wypowiadamy, to tzw. symbol nicejsko-konstantynopolitański. Nazwa pochodzi stąd, że sformułowano go na soborach w Nicei (r. 325) i Konstantynopolu (r. 381). Nie obejmuje on oczywiście wszystkich prawd wiary, lecz tylko najważniejsze. Wyznanie wiary to zdecydowane i radosne przyznanie się do Chrystusa i Jego Kościoła, i nauki, którą Kościół od początku głosił; to włączenie się w ciąg dwudziestu wieków historii Kościoła z jej blaskami i cieniami. Jakże ważne jest to wyznanie w dzisiejszych czasach, gdy chce się wiarę w Boga roztopić w jakiejś nieokreśloności, wierząc zarazem we wszystko i w nic, gdy próbuje się połączyć w jednej mieszance wszystkie religie, biorąc z każdej to, co człowiekowi odpowiada. Chrześcijańskie wyznanie wiary odrzuca te tendencje. W swojej surowej prostocie i jednoznaczności mówi ono, że treść naszej wiary pochodzi z Bożego Objawienia, a nie z naszych fantazji, choćby nawet o wiele atrakcyjniejszych od Bożego słowa, że człowiek może wierzyć tylko w coś konkretnego i określonego i że wybór tej wiary oznacza zarazem niemożliwość przyjęcia innej. A żeby dobrze przeżyć ten ważny akt Mszy św., uświadommy sobie, że nie jest to jakaś abstrakcyjna formuła wymyślona przez kogoś „przy biurku”. Za Credo stoi dwadzieścia wieków doświadczenia wiary miliardów chrześcijan i olbrzymi wysiłek, jaki włożyły w szukanie Bożej prawdy i formułowanie jej pokolenia teologów i wielkich mistyków; w końcu stoi za nim krew męczenników, którzy oddali życie dla wiary, woląc raczej umrzeć, niż wyprzeć się jej.

Warto też zauważyć, że tę samą formułę wyznania wiary wypowiadają nasi bracia odłączeni – prawosławni i protestanci. Jest to więc coś, co łączy wszystkich chrześcijan mimo wszelkich bolesnych podziałów między nami. Znajomość Credo i szacunek dlań jest więc elementem nadziei ekumenicznych Kościoła, i chyba byłoby wskazane, aby wierni odmawiali ten akt właśnie w duchu owej nadziei, traktując go jako swoją osobistą modlitwę o jedność chrześcijan.

I na koniec zauważmy, że Credo jest jedną z nielicznych modlitw, które wypowiadamy w pierwszej osobie liczby pojedynczej: „Wierzę” (wcześniej była mowa, że większość modlitw jest w liczbie mnogiej). Znaczy to, że ja sam wierzę, osobiście. Nie mogę złożyć obowiązku tej wiary na barki innych, nie mogę tu szukać jakiegoś zastępstwa. Ale tym niemniej tę swoją osobistą wiarę włączam w wiarę całego Kościoła, któremu zresztą ją zawdzięczam. Z tego włączenia moja własna wiara czerpie swą moc. Bo być może jest ona „mała”, słaba, chwiejna, pełna wahań i wątpliwości, ale włączona w „wielką” wiarę Kościoła, staje się zabezpieczona przed upadkiem. Choć kroczenie drogą wiary jest niełatwe, to jednak nie upadnę, gdy podtrzymuje mnie wspólnota Kościoła.

 Kolejne katechezy pod cyferkami